Udając się w podróż, jeden pakuje walizkę, skrupulatnie oddzielając bieliznę od koszulek, drugi złapie plecak i wybiegnie podekscytowany bez planu, a inny wie dokąd jedzie i nie trzeba go poganiać, bo przygotowywał się od dawna. Trzy obrazy tej samej podróży, ale każda będzie wiązała się ze zmianą otoczenia i płynącymi z niej doświadczeniami.
Fundamentem jest motywacja, z jaką podchodzimy do owych doświadczeń. To trochę jak program operacyjny, który pracuje w tle i warto znać jego założenia. Kolejny kawałek tortu to interpretacja, czyli grafika i scenariusz dla owej przygody.
Rodzaje motywacji
Neurotyk to wrażliwiec, którego system nerwowy jest jak największy port na świecie w Szanghaju – skomplikowany i trudny do ogarnięcia, lecz działa, a sprawnie zarządzany stanowi ogromny potencjał przeładunkowy. Neurotyk buduje na wątpliwościach. Motywacja wrażliwca płynie z lęku, a wątpliwości powodują, że zadaje dziesiątki pytań. Odpowiedzi prowadzą do rozwiązań, a ponieważ neurotyk kieruje pytania w rozmaite strony, otrzymuje nietuzinkowe rozwiązania. W przyrodzie przykładem takiego neurotyka jest lis; myślimy o nim, że jest chytruskiem, ale nic bardziej mylnego. Taki lisek szczególnie przebiegły nie jest, to typowy wrażliwiec, a pod wpływem stresu potrafi podusić wszystkie kury w kurniku – nie z głodu, a z rozemocjonowania.
Precyzyjny typ wszystko by ulepszał i naprawiał, czyli buduje często na już zbudowanym. Wiele faktycznie usprawni i zapewne dzięki niemu taki port w Szanghaju działa. Perfekcjonista buduje na ciekawości. Motywację czerpie z potrzeby bycia doskonałym, a jego ciekawość powoduje, że wygrzebie spod ziemi precyzyjne opracowania w języku już wymarłym, przetłumaczy i zdobędzie dowody naukowe, dostanie za to medal i będzie miał dowód swojej nieomylności. Dajmy na to taka sowa, podobno mądra głowa – a tu psikus, oczy ma takie duże, że na mózg miejsca brakuje. Fakt, wykształciła kilka potrzebnych funkcji, jak zamykanie kanałów usznych, co przydałoby się niejednemu perfekcjoniście.
Leniwiec nie szuka dziury w całym, bo po co iść na skróty, skoro tam jedzie autobus z klimatyzacją. Jak się nie da, to się nie da, nie dopytuje. Jak się da, to się robi, nie kombinuje. Gdy jest dziura, to się wytnie, albo ją ominie. Dobrze jest jak jest; no, może nie zawsze, ale można przecież zapomnieć o niej, a wtedy jakby jej nie było. Na myśl o zwierzątku w odniesieniu do powolnego typa przychodzi świstak – gwiżdże widząc zagrożenie, je warzywa, a wygląda jak miękka kulka. Wszyscy je kochają, tymczasem z wiekiem stają się mniej przyjazne; ciekawe dlaczego?
Wróćmy do podróży i poznawania ze świadomością swojej motywacji
Szanowny Wrażliwcu, zadaj kilka pytań mniej. Wątpliwości to wspaniała trampolina do podróży życia, a odrzucenie niektórych pytań wyeliminuje parę opcji i zwolni pamięć operacyjną. Dbaj o swój układ nerwowy: mniej bodźców proszę, bo to dzięki tobie lecimy na księżyc.
Perfekcyjni Państwo, taka podróż to wakacje, a nie operacja na otwartym sercu – nikt nie umrze. Najwyżej zmieszają się w plecaku koszulki z bielizną, a ciekawość skierujcie na innych. Siebie znacie, a podróż zaczyna się tam, gdzie jeszcze was nie było.
Kanapowcu, nie czekaj, aż kanapa się zarwie i nabijesz sobie wielkiego siniaka. Udaj się w kierunku dziur, a jeśli ich nie ma, zrób je sam. Lekkość i działanie to przeciwwaga dla ciężkości i bezruchu. Świat kocha świstaki, nawet jak z wiekiem są mniej przyjazne.
Udanej podróży!